„W cieniu zła”
No nie porwała mnie ta historia. Po tylu pozytywnych recenzjach i opiniach, spodziewałam się prawdziwej petardy. A dostałam raptem iskrę z zapalniczki.
Coś się wznieciło .. jakaś historia się rozpaliła .. ale równie szybko zgasła. Zapowiadała się ciekawa fabuła z dreszczykiem w tle, a wyszła obyczajówka z mrocznymi sekretami, i jedyne dreszcze jakie miałam, to te z powodu zimna, bo okna wieczorem nie domknęłam ;-)
Nie czytałam poprzedniej książki autora, ale tutaj ewidentnie poleciał na „fejmie” tej pierwszej. Wygląda jak pisana na szybko, a przynajmniej jakby autor jak najszybciej chciał ją skończyć. Po przeczytaniu ostatniej strony czułam niedosyt. Nie tego się spodziewałam. To znaczy podejrzewałam zakończenie ale było zbyt proste, zbyt zwyczajne jak na taki wstęp i historię.
Mnogość bohaterów i podobnych morderstw sprawiła, że w pewnym momencie się pogubiłam i nie wiedziałam kto jest kim, i w której rzeczywistości. Paul mimo dorosłości wciąż był zahukanym dzieckiem, a tropiąca sprawę policjantka Amanda, wystraszoną dziewczynką. Jenny i jej pojawienia się również nie do końca rozumiem .. zwłaszcza jeśli potem okazuje się to co się okazuje. Jedyną osobą, która wzbudziła moje pozytywne uczucia była matka Paula, która za wszelką cenę próbowała bronić syna i bez względu na wszystko w niego wierzyła.
Coś w tej książce nie zagrało .. coś nie pykło tak jak powinno ..
Na plus pokazanie historii z różnych perspektyw, zarówno czasowych jak i osobowych. Rozdziały dzieliły się na te „kiedyś” i „teraz” oraz na dwóch narratorów : Paula i Amandę. Dzięki temu łatwiej było zrozumieć niektóre sytuacje i wczuć się w fabułę.
Plusem jest też pióro pisarza. Książkę czyta się całkiem dobrze, no może poza nazbyt długimi przemyśleniami bohaterów.
I sama fabuła osnuta wokół snu i związanych z nim stanów, emocji czy tajemnic .. Ja również prowadzę taki dziennik snów i notuje co mi się przyśniło. Lubię potem odczytywać znaczenie snu albo poprostu wspominać co też tam ostatnio mi się śniło. Po lekturze książki jeszcze bardziej zagłębiłam się w temat. To jest ogromny plus jeśli książka nie kończy się wraz z ostatnim zdaniem, tylko wywołuje dalsze działanie i zgłębianie tematu.
Taka myśl na koniec. Czytając książkę przypomniałam sobie swoje lęki z dzieciństwa i postać „Freddiego Kruggera”. Ten to umiał przerazić naprawdę .. i robi to do dzisiaj, gdy tylko o nim pomyśle. Autor mógłby się trochę od tej postaci i jej stwórcy trochę nauczyć ;-)
Podsumowując .. książki nie polecam ale możecie sami się przekonać czy moja opinia jest słuszna. Za możliwość jej przeczytania dziękuję Moni z profilu na insta @monia.mo 🖤
Komentarze
Prześlij komentarz