„Bojąc się jutra” I jedna z bardziej pochrzanionych historii jakie czytałam. „Robimy w życiu rzeczy, których się później wstydzimy, mówimy rzeczy, które normalnie nie przeszły by nam przez gardło. Świat oddziałuje na nas, a my na niego. Reakcje niezależne. Pod wpływem momentu, trochę jak szalona gra. Nie wiadomo, co będzie następne za rogiem.” „Bojąc się jutra” do mnie nie przemówiło. Główna bohaterka mimo traumatycznych doświadczeń obdarza miłością swojego kata i jeszcze wiąże z nim przyszłość. No nie .. nie znam nikogo takiego, kto po takich przeżyciach, mógłby chociaż spojrzeć na swojego oprawcę a co dopiero dzielić z nim życie. A co dopiero jak tych traumatycznych przeżyć spada tyle na jedną osobę, i tak naprawdę wszystkie wynikają z tej pierwszej. Chyba żadna terapia nie dałaby temu rady .. No chyba że dziewczyna faktycznie cierpi na „syndrom sztokholmski” i jara ją bycie z kimś takim. Historia zaczyna się banalnie a potem mamy traumę za traumą. Za dużo teg...